środa, 2 lipca 2014

Rozdział 9

   
     Balony, transparent i to całe „witaj w akademii” nie wywarło na mnie zbyt przychylnego wrażenia. Owszem, zauważyłam starania uczniów włożone w przygotowanie komitetu powitalnego dla mojej osoby, jednakże sposób w jaki to zrobili wywoływał u mnie mdłości.
Szczerze myślałam, że się porzygam. Nie przychodziło mi do głowy żadne klarowne wyjaśnienie, dlaczego wybrali takową formę artystyczną na przywitanie nowego ucznia. Pocieszała mnie jedynie myśl, iż nie ja pierwsza i nie ostatnia musiałam oglądać ich marne poczynania, a w dodatku w przyszłości może i będzie mi dane oglądać innych, zażenowanych podobną sytuacją, młodzików. W mojej ocenie nie było mowy o przewrażliwieniu czy wrednym charakterze, otóż nikt w wieku nastoletnim – mówmy tu o wieku pełnoletności, bo na tyle owe dzieciaki wyglądały - nie odważyłby się na podobny „występ”. 
     Oczywiście z pewnym niesmakiem stwierdziłam, iż zaczyna być ciekawie na samym początku mojego przyjazdu i dosłownie nie mogłam doczekać się ciągu dalszego.
     Wiadomym było, że od plakatów i wypełnionych powietrzem kolorowych pęcherzyków bardziej interesowały mnie postacie, które je przede mną prezentowały.
     Westchnęłam.
     Nie byłam w stanie zdobyć się na nic więcej, kiedy przeniosłam wzrok na czwórkę zupełnie mi obcych osób. W sumie, czego innego mogłam się spodziewać po tych ludziach, widząc uprzednio ich rzekomy talent do sztuki. Jeżeli mam być szczera – a zawsze jestem – mniej interesującymi postaciami byli chłopcy. 
     Żeńska część grupki przyciągała spojrzenia samą aparycją. Siostry, co nie podlegało wątpliwości, były niemalże identyczne, ich długich, lśniących kasztanowych włosów nie sposób było pominąć w tłumie, czego nie powiedziałabym o męskiej części grona, jeden blondyn o przydługiej czuprynie z tzw. artystycznym nieładem, drugi z postawionymi na żel czarnymi włosami i kilkudniowym zarostem, jak dla mnie wyglądali niechlujnie i nieatrakcyjnie. Modliłam się w duchu, aby reszta płci brzydkiej była, choć trochę przyzwoitsza. 
     Nie mając na czym zawiesić oka chcąc, nie chcąc skupiłam się na analizowaniu wyglądu dziewcząt, z których niezwykła delikatność i radość emanowały w taki sposób, iż swym blaskiem przyćmiłyby niejedną gwiazdę. One wręcz zapraszały człowieka  do siebie, przy czym obdarowywały go niezwykłymi refleksami czekoladowych tęczówek. W tamtym momencie zdawało mi się, iż ich jedyną wadą może być niski wzrost, ale i również panowie chmur nie sięgali. Niestety nie mieli się czym pochwalić, aczkolwiek gdy podeszłam bliżej grupy moją uwagę zwrócił brunet, a w szczególności jego oczy o odmiennej barwie niż u pozostałych, bo o głębokim odcieniu niebieskiego. 
     Wszyscy razem wyglądali na spokojnych, wesołych  oraz uroczych studentów. Przypuszczałam, iż nie wiedzieli z kim, tak naprawdę, mieli do czynienia i szczerze wątpiłam, aby byli skorzy do przyjęcia w swoje progi osoby podobnej do mnie - nie tylko z niebezpieczną mocą, ale również frenetycznym charakterem.
     W tym całym zażenowaniu i obrzydzeniu zapomniałam o obecności ochroniarza, który powoli popychał mnie w stronę, jak przypuszczałam, rówieśników.
     - Witaj! Wreszcie przyjechałaś, nie mogłyśmy się doczekać... – odezwała się jedna z dziewczyn, trzymająca fioletowe i różowe balony.
     - Cześć, jestem Andrea – przerwała jej druga i wyciągnęła do mnie dłoń.
     - Halo, siostrzyczko! Urwałaś mi w połowie zdania – obruszyła się tamta i zrobiła nadąsaną minę.
     - Daj spokój. Non stop kłapiesz jęzorem...
     - Oj przepraszam cię bardzo, ja kłapię czym?!
     - Jęzorem. Buzia ci się nie zamyka!
     - Daruj...
     - Zagłuszasz wszystkich w promieniu kilometra. Spójrz, straszysz nam gościa. – Andrea kiwnęła na mnie głową i uśmiechnęła się w dość spięty sposób, na co obdarowałam ją uniesioną ku górze brwią.
     - Na razie to ty ją straszysz tym – gestykulowała nerwowo dłońmi - swoim przemądrzałym tonem!
     - Odszczekaj to!
     - Nie jestem psem, jakbyś....
     Przyglądałam się ich kłótni z nieskrywanym niesmakiem. Nigdy nie miałam rodziny, więc nie wiedziałam, jak powinno zachowywać się rodzeństwo, jednakże zawsze miałam przy sobie przyjaciół, których traktowałam jak brata i siostrę, i nigdy nie pozwoliłabym mieszać ich z błotem, co zupełnie przeczyło zachowaniu tamtych dwóch.
     - Wybacz im. Są jak ogień i woda, ale przy bliższym poznaniu dadzą się lubić – głos zabrał blondyn. – Przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Kamil. – Wskazał dłonią bruneta. – To jest Eryk. – Chłopak przywitał mnie kiwnięciem głowy. - Andreę już poznałaś, a jej siostra to Bianka.
     - Marika – powiedziałam i rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu bardziej normalnych osób.
     - Wiemy. – Blondyn uśmiechnął się zawadiacko.
     - Ach tak? – Przeniosłam na niego wzrok.
Ciekawe, co jeszcze o mnie wiedzą.
     - Gdybyśmy nie wiedzieli, nie czekalibyśmy tutaj na c i e b i e – odpowiedział, a jego usta otworzyły się jeszcze szerzej.
     - Wydaje mi się, że nie rozpaczałabym z tego powodu, no ale co zrobić, trafiła mi się banda, hm... – zmierzyłam ich pogardliwym wzrokiem od stóp do głów i z powrotem – przesłodzonych i nieatrakcyjnych dzieciaków. Więcej was tu takich czy stanowicie wyjątek?
     Blondyn otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Brunet przyglądał mi się z zaciekawieniem i nie odezwał się ani słowem.
     - A ty, co? – zwróciłam się w jego stronę. – Języka nie masz czy jak? – wypaliłam, nie zastanawiając się nad znaczeniem tych słów.
     - Skąd wiedziałaś? – Kamil zrobił zszokowaną minę. – Ej stary, przejrzała cię na wylot. – Eryk zrobił smutną minę i pokiwał głową.
     Ta jasne - pomyślałam.
     - Tutaj tak się każe za przewinienia, jedno niewłaściwe słowo i krz – wywalił na wierzch jęzor i włożył go między palec wskazujący a środkowy, po czym zrobił gest cięcia nożyczkami. Mimowolnie skrzywiłam się na ten gest. – Myślisz, że to obrzydliwe, ale nie musiałaś tego oglądać. Tak, tak – dodał, widząc moje wahanie. – Cała szkoła musiała na to patrzeć. Krew lała mu się po brodzie strumieniem. Obrzydliwe. – Automatycznie dotknęłam językiem podniebienia, aby sprawdzić czy ten wciąż tam jest. Z ulgą stwierdziłam jego obecność. Kamil wykrzywił usta w grymasie zohydzenia, a Eryk wytarł kapiącą z oka łzę.
     Kiedy panowie zauważyli moją lekko niepewną minę z domieszką strachu, wybuchli głośnym drwiącym śmiechem, a ochroniarz im zawtórował.
     - Piątka chłopie – krzyknął Kamil. – Lubię te nasze małe żarciki.
Eryk klepnął kolegę w otwartą dłoń, a ja pomyślałam, że im tego nie daruję.
     Zmroziłam ich wszystkich wzrokiem, a kiedy siostry podeszły do nas, najwyraźniej już pogodzone lub zaabsorbowane męskimi śmiechami, Eryk zabrał głos:
     - Witamy cię w naszych skromnych progach. –Ukłonił się nisko. – Czy pozwolisz się oprowadzić?
Czułam się urażona ich kpiącym tonem i niestosownymi żartami, jednakże nie dałam tego po sobie poznać.
     - Wydaje wam się, że jesteście zabawni?
     - Nie rozbawiliśmy cię, koleżanko?
     - Przykro mi k o l e g o, nie jesteście ani trochę dowcipni – odparłam z przekąsem. – Ale pozwólcie, że dam wam pewną radę.
     - Co oni znów narobili? – zapytała Bianka.
     - Nie wiem siostro, ale oby im się oberwało.
     - Słuchamy, nie Eryk? – powiedział Kamil i stanął z nim ramię w ramię.
     Dałam im znak, aby pochylili się bliżej, po czym powiedziałam:
     - Na przyszłość lepiej mnie nie denerwujcie. Założę się, że nie nikt nie chciałby was zdrapywać z chodnika.
     - Tej Eryk, brzmi jak groźba. – Kamil zrobił poważną minę.
     - Nie inaczej kolego – potwierdził tamten.
     - A teraz. – Wyprostowałam się. – Pokażcie mi swoją szkołę.
     Niczym królowa wraz z Bianką i Andreą wyminęłam ich drżące ze śmiechu sylwetki. Nie wiadomo czemu, poczułam przypływ sympatii dla ich czwórki. Miałam jedynie nadzieję, że nie potrwa ona długo.





10 komentarzy:

  1. Trochę przecinki nie grają, ale nie chce mi się doszukiwać każdego :) Jedyne, co mnie drażni to: "ów dzieciaki" - owe dzieciaki. To się odmienia :)

    Poza tym rozdział świetny, tylko czemu tak krótki? I czy Marika nie jest zbyt wredna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa "owe:, jaki wstyd, już poprawiam :)

      Marika nie jest, aż tak wredna, ona jest po prostu bardzo wymagająca :)

      Usuń
  2. Hej! Jako, że znalazłam chwilę wolnego czasu, a zastałam zaproszenie na bloga, jestem.
    Pierwsze dobre wrażenie zrobił na mnie szablon. Jest świetny! Naprawdę, widząc na każdym blogu te masowe, wyprodukowane z jednej i tej samej szablonarni odechciewa się żyć... i cokolwiek czytać. Po prologu praktycznie nie wiadomo było, czego tu się spodziewać. W kolejnych pojawiły się postaci z polskimi imionami, kolejny szok! No i cóż, całe dziewięć rozdziałów zostało pochłonięte.
    Marika jest fajną główną bohaterką, charakterne postaci rządzą. O akademii jeszcze niewiele wiadomo. Ten żart chłopaków... był okrutny xD
    Dobra tam, czepiania się i wyłapywania błędów nie będzie, skoro czyta się płynnie i szybko. Pozdrawiam ciepło, blog wędruje do obserwowanych, no i czekam na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chciałabym takiego powitania. Dla mnie to kicz. Gdyby zamiast balonów mieli coś z wizerunkiem czaszki to może bym ich polubiła. ;)
    Kłótnie między rodzeństwem zawsze spoko. Znam takich bliźniaków, którzy jak zaczęli swoją prezentację to zatykałam uszy i czekałam aż skończą. Nie umiałam ich słuchać. Wolałam moje kłótnie z siostrą, a szczególnie wtedy, gdy ja byłam górą. I dalej jestem. Jestem od niej wyższa o pięć centymetrów, a ona jest starsza o siedem lat. Cudownie!
    Niech Marika ich porazi prądem. Ciekawe, co zrobią! Takie ludzkie pikachu! Dobra, już jej nie obrażam, bo się zemści. Uhuhu. :D
    Śliczny szablon. *o* Czemu ja nie mam takiego talentu? :C
    Pozdrawiam i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dość, że to nowe miejsce dla Mariki, to jeszcze na samym początku ją do niego zniechęcają. Jak dla mnie, wolałabym, aby wszystko potoczyło się tradycyjnie. Zero powitania, tylko po cichutku, gdzieś tam wtopić się w tłum. Ale Marika, mimo iż rzyga tęczą w tym wypadku ( :] ), czuje się poniekąd ważna, że chcieli jakoś tam ją powitać. Kłótnie bywają czasami nieziemskie :D Miałam taki okres czasu, kiedy notorycznie kłóciłam się z dwiema koleżankami, ku uciesze innych. Ludzie nie mogli wyjść z podziwu dla naszych ciętych ripost, a mamy miały dość naszych skarg... Ohoho, wiem coś i o różnicy wieku i małych sprzeczkach z rodzeństwem, tyle że moje rodzeństwo jest starsze o ok. 14 lat! Lubię nasze relacje :D
      Spokojnie, spokojnie, co do rażenia prądem już niedługo...
      Cieszę się, że szablon przypadł Ci do gustu :)
      Dziękuję za komentarz, również pozdrawiam i życzę weny :*

      Usuń
  4. Hej. Bardzo Ci dziękuję, że mnie odwiedziłaś i zostawiłaś po sobie komentarz, to naprawdę wiele dla mnie znaczy i pewnie jak sama wiesz – niezwykle motywuje, dlatego ja również nie zamierzam pozostać Ci dłużna. Akurat zdobyłam trochę wolnego czasu na przeczytanie prologu i rozdziałów na Twoim blogu – nie chciałam przychodzić z jakimś marnym komentarzem i nie znając całej historii, dlatego postanowiłam przeczytać wszystko.
    Przyznam Ci szczerze, że niewiele jest opowiadań z takimi wzmiankami fantasy, które czytam z przyjemnością. Muszę Ci powiedzieć, że Twoje przyciąga mnie bardzo. Już od samego prologu. Pomysł jest naprawdę oryginalny. Chyba nie czytałam nic podobnego!
    Ok, ale może zabiorę się już za treść.

    Marika jest trochę taką zbuntowaną nastolatką. To znaczy, w sumie nie do końca wiem, czy dobrego sformułowania użyłam, co do jej osoby, ponieważ niewątpliwie jest inna od swoich rówieśników. Rzekłabym wręcz, że jest to taka „elektryczna dziewczyna”. Ma dar, którym chętnie się chwali i wykorzystuje w każdy możliwy sposób.
    Mam wrażenie, że Marika mimo tego, że dobrze czuje się ze sobą, chciałaby być normalną. Na pewno chciałaby być tak traktowana, co pokazała chociażby na tej lekcji chemii, czy w gabinecie Jowity. Fakt faktem, pewnie jest postrachem nawet i dorosłych, bo z takimi mocami z pewnością można zrobić człowiekowi krzywdę, a przecież nigdy nie wiadomo, co odwali nastolatce, która za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę.

    Marika ma fantastycznych przyjaciół – z tego co pamiętam – Tośkę i Marcela. Miała z nimi wiele planów, po ukończeniu osiemnastego roku życia, chcieli razem zamieszkać, a tu nagle bach! Wszystko poszło na marne, bo okazało się, że Marika musi się wynieść, a na dodatek nie może powiedzieć przyjaciołom całej prawdy (tym bardziej, że nie lubi kłamać) tylko wciskać kity o jakimś ośrodku wychowawczym. Współczuję jej. Musiało ją to niesamowicie gryźć. Szczególnie to rozczarowanie Tosi… dziewczyna widocznie to przeżywała. Jednak niestety, co tu zrobić? Jak trzeba to trzeba. Mimo cierpienia musiała wynieść się z sierocińca.

    Nowe miejsce zamieszkania Mariki faktycznie było owiane tajemnicą. Zaintrygowało mnie to, że nie to, że przebyli szmat drogi, nie tylko po tych dziurach ulicach, to jeszcze czekała ją wędrówka przez jakąś polanę. Ale mus to mus, ważne, że w końcu dotarli.

    Samo przywitanie, dla mnie było trochę śmieszne. Te balony i transparent. Jak w amerykańskich filmach, gdy ktoś ma urodziny, albo wraca z jakieś dalekiej podróży (tak mi się skojarzyło xD).

    Towarzystwo witające Marikę ewidentnie jej się nie spodobało. I faktycznie, wszystko przebiegło dosyć komicznie. Najpierw ta kłótnia sióstr, a potem żarty chłopaków, no cóż… Ale mam nadzieję, że mimo wszystko dziewczyna odnajdzie się w ich towarzystwie.
    Podsumowując – historia niebanalna! Bardzo fajny pomysł, jestem zachwycona. :)

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! ;)
    Widać, że dziewczyna nie gustuje w takiego typu imprezach, ale mogłaby okazać trochę wdzięczności ludziom, którzy odpowiadali za to wszystko :). Zauważyłam, że jest bardzo uparta i, jak stwierdziła koleżanka powyżej zbuntowana. Całkowicie się z nią zgadzam :)
    Dziewczyna nie umie się dopasować do otoczenia, ale mam nadzieję, że się to zmieni :). Dwie siostry się zaczęły kłócić co est normalne, ale ona tego nie rozumie...
    Marika jest bardzo zadufana w sobie i złośliwa... Niech zmieni swoje nastawienie, bo przyjaciół nie znajdzie... Zachowuje sie, jak jakas księżniczka... Rozumiem, że mogły się jej nie spodobać żarty chłopaków, ale za ostro im uzmysłowiła, żeby z nią nie zadzierać... Groziła im... Nie polubiłam zbytnio Mariki, ale pomysł masz bardzo fajny :). Opisy wychodzą Ci cudownie, tak trzymaj :).
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    Zapraszam również do mnie :)
    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog!
    Super pomysł!
    Mega ciekawy!
    Masz taki... sposób pisania, bardzo wciągający :)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle zapomniałam skomentować rozdział! Podałaś mi linka do bloga, tego samego dnia przeczytałam i o komentarzu oczywiście zapomniałam :x
    Tak więc czytałam go wcześniej i nie pamiętam zbyt szczegółów. Na pewno nie rzucił mi się w oczy żaden poważniejszy błąd C:
    Mogę całkiem szczerze powiedzieć *ekhem, napisać* że tak samo ten rozdział jak i cały blog bardzo mnie zaciekawił. Marika jest dosyć ciekawą postacią i w pewnym stopniu przypomina mi mnie samą ;o Oczywiście ja nie mam żadnej takiej mocy XD chodzi mi bardziej o charakter XD
    Wracając do tematu rozdziału XD Bardzo mi się podoba :3 A to powitanie było... nieco zabawne XD No i jeszcze Marika trochę polubiła tą czwóreczkę :3 Jak słodko XD
    Już cię nie zamęczam moją bezsensowną paplaniną :x
    Życzę weny i pozdrawiam
    Nieoficjalna :3
    +mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach?

    OdpowiedzUsuń

Witaj :) Jeżeli już tu jesteś i czytasz moje wypociny, to zostaw po sobie jakiś ślad. Wystukanie komentarza zajmie Ci chwilkę,a przy okazji sprawi mi radość.