Wpatrywałam się tępo w zegar wiszący naprzeciwległej
ścianie. Wskazówki sunęły leniwie po tarczy przerywając ciszę uciążliwym
tykaniem.
Jak długo już tu siedzę?
Poczułam jak moje powieki stają się ciężkie i
mimowolnie opadają. Ziewnęłam przeciągle i poprawiłam się w fotelu wywołując
tym samym skrzypienie skóry, w którą był
obity. Podparłam głowę ręką i utkwiłam
wzrok w meblu naprzeciw mnie. Cmoknęłam, zdegustowana, ale z tej Jowity śmieciara.
Takiego syfu, jak na tym biurku, nie ma nawet w całym moim pokoju, w którym przecież
nie mieszkam sama. Przyjrzałam się bliżej przedmiotom leżącym na blacie,
dostrzegłam papierki po batonikach, dokumenty, pusty kubek po kawie, brązową,
skórzaną teczkę, a na niej zarówno czyste, jak i zużyte chusteczki higieniczne,
trzy długopisy leżące obok pojemnika, w którym powinny się teraz znajdować i
wreszcie najobrzydliwszą rzecz, zapleśniałą kanapkę. Skrzywiłam się z odrazą i
rozejrzałam po pomieszczeniu w poszukiwaniu kolejnych śmieci. Nietrudno było
zauważyć wypchany po brzegi śmietnik w lewym rogu pomieszczenia. Przewróciłam
oczami. Spojrzałam na dębowy kredens stojący po mojej prawej stronie i oniemiałam.
Wszystkie znajdujące się w nim rzeczy były ustawione pod linijkę. Otworzyłam
buzię ze zdziwienia, tego się nie spodziewałam.
Założyłam nogę na nogę i utkwiłam wzrok w widok za
otwartym oknem, przez które do pomieszczenia dostawało się świeże powietrze.
Ciekawe co Jowita dla mnie przygotowała.
Już nie mogę się doczekać widoku jej twarzy, kiedy
będzie mnie obrzucać obelgami i kiwać na mnie palcem w ten charakterystyczny
dla niej sposób.
Nigdy tego nie widziałam, ale z opowieści moich
przyjaciół wywnioskowałam, że jest to bardzo zabawny widok.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Usłyszałam
ciche kroki dobiegające zza drzwi i natychmiast się wyprostowałam.
Może, jednak nie będzie tak zabawnie, jak mi się
wydaje? Jowita, to w końcu dyrektorka naszego sierocińca, co jeśli...
Rany, Marika, na starość głupiejesz.
Drzwi się otworzyły, a ja się nie odwróciłam, bo po co, przecież i tak zaraz stanie przede mną kobieta cała czerwona ze złości.
Oj, pocieszę dzisiaj swoje oczy widokiem dzikiego
zwierza, oj pocieszę.
Drzwi zamknęły się z hukiem.
Zatarłam ręce z podekscytowania i zacisnęłam
powieki, przygotowana na niewyobrażalny krzyk.
- Przepraszam za spóźnienie Mariko, ale musiałam
jeszcze coś załatwić po drodze, długo na mnie czekałaś? – zaświergotała moja
opiekunka. – Ale tutaj przeciąg.
Zmarszczyłam brwi i otworzyłam oczy. Jowita właśnie
zamykała okno.
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą
usłyszałam.
- Nie jest ci chłodno? – zapytała, odwracając się
do mnie. Jej oczy były przepełnione troską, a na twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Słucham?!
Spojrzałam na nią zszokowana. Nie, nie, nie! To
nie tak miało być!
- Pytałam, czy nie jest ci...
- Słyszałam, o co mnie pytasz– burknęłam.
- Oj, Marika – powiedziała, zajmując miejsce za
biurkiem.
Chwyciła w dłoń zużyte chusteczki i papierki po
słodyczach, a następnie rzuciła je za siebie, najwyraźniej próbując trafić do
kosza. Ten czyn jej jednak nie wyszedł, a śmieci upadły na podłogę tuż za nią.
Próbowała jakoś ogarnąć pobojowisko na swoim dębowym biurku, włożyła długopisy
do pudełka, czyste chusteczki wrzuciła do szuflady, podniosła biały kubek,
spojrzała w jego środek, po czym z zawiedzioną miną, odstawiła go na miejsce.
Spojrzała na zapleśniały chleb i skrzywiła się. Odsunęła talerz jak najdalej od
siebie i złapała kupkę dokumentów, postukała nimi o blat, w wyniku czego ułożyły
się w równy stosik, i schowała je gdzieś pod biurko. Rozejrzała się jeszcze po
pulpicie z nonszalancko uniesionymi rękoma i utkwiła wzrok w brązowej teczce.
Skonsternowana
obserwowałam jej poczynania. Nie dowierzałam własnym oczom i uszom. O co tu do
cholery chodzi? Dlaczego Jowita zajmuje się porządkami i na mnie nie patrzy?
Jak może zachowywać się tak... tak... nieodpowiedzialnie? Powinna na mnie
wrzeszczeć, marszczyć czoło ze złości, a nie cieszyć się od ucha do ucha.
Przez moje ciało przeszły znajome dreszcze,
zignorowałam je i poprawiłam się w fotelu. Jeżeli ta tu kobieta zaraz nie
wyjaśni mi, o co chodzi, to chyba zaraz jasny szlag mnie trafi.
- Czemu chciałaś mnie widzieć? – zagaiłam.
Spojrzała na mnie z powagą, oparła łokcie o blat
biurka, splotła dłonie i oparła o nie brodę. Westchnęła i uśmiechnęła się
lekko, nadal nie odrywając ode mnie spojrzenia.
- Jowita! Zadałam ci pytanie – wrzasnęłam, a włosy
na rękach stanęły mi dęba.
Poczułam rosnącą we mnie siłę.
- Tak, wiem – odparła spokojnie.
Czy ja wyglądam na idiotkę?
- No więc?– kontynuowałam, wybałuszając przy tym
oczy.
- Marika, proszę cię, nie zachowuj się jak
rozkapryszone dziecko. – A, to coś nowego. – I uspokój się, twoje moce nie
robią na mnie wrażenia. – Prychnęłam z pogardą.
- Jak mam się tak nie zachowywać, skoro wszyscy traktują
mnie tutaj ulgowo? Powiedz mi, jak mam się nie denerwować, podczas, gdy wy
zostajecie obojętni na moje występki? – warknęłam. – Normalni uczniowie
odbywają kary za swoje przewinienia, ale nie, ja nie jestem normalna, więc nie
zasługuję na takowe traktowanie! – Wstałam gwałtownie i oparłam dłonie o brzeg
biurka. Wszystko we mnie buzowało, widząc moje zachowanie, Jowita odsunęła się
od stołu. – Czy wy wszyscy jesteście ślepi?! A może boicie się mnie tak bardzo,
że nie jesteście w stanie mi nic zrobić? Jowita, rozejrzyj się – krzyknęłam. –
Jesteś dyrektorką, a pozwalasz sobie, żebym tobą pomiatała!
Myślałam, że czas stanął w miejscu.
W jednej chwili cała moja frustracja sięgnęła
zenitu. Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w to, co teraz miało miejsce. W
całym pomieszczeniu zrobiło się nieznośnie jasno, białe światło raniło moje
oczy, a ja poczułam, jak całe moje ciało drży. Z każdego skrawka mojej skóry nierównymi
strumieniami wydostawał się prąd. Strużki elektryczności uderzały w co popadnie, niszcząc dębowe meble i tworząc głębokie dziury w ścianach. Widziałam jak prąd
przebiega pod moimi dłońmi nadal opartymi o biurko i wydaje złowrogi dźwięk.
Oderwałam ręce od blatu i cofnęłam się kilka kroków, wpadłam na fotel, i
niezgrabnie na nim usiadłam, zaraz jednak poderwałam się na równe nogi i
spróbowałam uspokoić wyładowania. Zamknęłam oczy i usiłowałam skupić się na
przyjemnych rzeczach, co niestety utrudniało mi buczenie prądu i mrowienie w
całym ciele. Poczułam, że powoli opuszczają mnie siły, oddech się normuje, a serce zaczyna bić swym dawnym tempem.
Nagle w pomieszczeniu zapadła cisza i zrobiło się
ciemno. Opadłam na fotel i otworzyłam oczy.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszędzie unosił
się dym, a podłogę pokrywał tynk , odłamki szkła i popiół.
Nigdzie nie widziałam Jowity.
- Jowita? – wychrypiałam. – Jowita!
Najpierw zauważyłam brązowe włosy splecione w kok,
a potem zza biurka zaczęła wychylać się pulchna postać. Jowita wpatrywała się we
mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
Odetchnęłam z ulgą i poczułam zapach spalenizny,
spojrzałam pytająco na Jowitę. Obie w tym samym momencie zerknęłyśmy na blat
biurka.
Usmażyłam spleśniałą kanapkę, brawa dla mnie.
Kobieta powoli podniosła się i ponownie zajęła
miejsce za biurkiem. Na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Co cię tak bawi? – spytałam.
- Twoje włosy – odparła i zaniosła się
niekontrolowanym śmiechem.
O co jej chodzi?
Wyciągnęłam komórkę z tylnej kieszeni szortów i
spojrzałam w jej ekran.
Zachłysnęłam się powietrzem.
Każdy blond włos na mojej głowie sterczał dęba.
Myślałam, że się rozpłaczę, jednak patrząc na
ciągle rozbawioną Jowitę, parsknęłam śmiechem.
- Jowita... przepraszam... za... te... zniszczenia
– wybąkałam między salwami śmiechu.
- Nie szkodzi - i tak miałam zmienić miejscówkę.
Kolejny niekontrolowany wybuch śmiechu.
Kiedy wreszcie obie się uspokoiłyśmy, Jowita
chwyciła skórzaną teczkę i spojrzała na mnie z powagą.
- O co chodzi? – spytałam, ocierając oczy z łez.
- Wiem, że ta wiadomość ci się nie spodoba –
powiedziała, a ja spojrzałam na nią zszokowana.
- Nie bój się mnie ukarać, zasłużyłam sobie –
odrzekłam.
- Nie o to chodzi. – Przygryzła dolną wargę.
- No, to mów, o co chodzi – ponagliłam ją.
- Wiem, że miałaś zamiar opuścić sierociniec razem
z Antoniną i Marcelem, jak tylko skończysz osiemnaście lat, ale... – urwała.
- Ale... – powtórzyłam.
- Ale jesteś jeszcze niepełnoletnia, co oznacza, że
nie możesz o sobie decydować – kiwnęłam głową. – Co niestety oznacza, że musisz
podporządkować się pewnym osobom i pewnym nakazom.
- O czym ty do diabła mówisz?
- Dostałam dziś pewien nakaz dotyczący twojej
osoby.
Otworzyłam szerzej oczy i poczułam rosnącą we mnie
panikę
- Jaki nakaz? – zapytałam.
- Nakaz z informacją o twoim przeniesieniu.
________________________________________________________________________
Bardzo się cieszę, że coraz więcej osób odwiedza mój blog i komentuje. Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz : ten z pochwałą, czy też ten z krytyką. Nie bójcie się pisać, co wam się podoba lub co się nie podoba. Liczę na to, że pozostawicie po sobie jakiś ślad i, że jakoś da się czytać to moje opowiadanie.Każde wasze słowo motywuje mnie do dalszego pisania i podnosi na duchu.
Życzę czytelnikom miłego dzionka :)
Karola.
Bosko :3 Ja chcę już kolejny. Jeszcze dłuższy. Bo ciekawiej się nie da. Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńRozbroiło mnie usmażenie kanapki :D
Niestety, mam kilka uwag. A właściwie to jedną, w kilku punktach. Zdecydowanie przecinki nie są Twoją mocną stroną. Za dużo ich troszkę :)
"utkwiłam wzrok w widok za otwartym oknem przez, które do pomieszczenia dostawało się świeże powietrze" - w widoku; przecinek dajemy przed całym wyrażeniem ze słowem "które" tak, aby to miało sens, a więc "oknem, przez które"
"Jowita, to w końcu dyrektorka naszego sierocińca, co, jeśli" - za dużo przecinków. Przed słowem "jeśli" jest tutaj zbędny
"Drzwi się otworzyły, a ja się nie odwróciłam, bo, po co, przecież i tak zaraz stanie przede mną" - to, co wyżej, po słowie "bo" jest zbędny, więc "odwróciłam, bo po co, przecież"
"Ten czyn jej, jednak nie wyszedł, a śmieci upadły na podłogę tuż za nią" - przed "jednak" przecinek jest w tym zdaniu zbędny
"Jeżeli ta tu kobieta zaraz nie wyjaśni mi, o co chodzi, to chyba zaraz jasny szlak mnie trafi" - szlag, szlak to może być turystyczny :)
"Marika, proszę cię, nie zachowuj się, jak rozkapryszone dziecko" - przed "jak" przecinka tutaj nie trzeba
"Powiedz mi jak mam się nie denerwować, podczas, gdy wy zostajecie obojętni na moje występki?" - tu również przecinki, "powiedz mi, jak mam się nie denerwować, podczas gdy wy zostajecie obojętni na moje występki?"
"Jowita rozejrzyj się" - jeżeli ktoś do kogoś się zwraca, po imieniu dajemy przecinek
"zaraz, jednak poderwałam się na równe nogi i spróbowałam uspokoić wyładowania" - po "zaraz" niepotrzebnie przecinek
"a ja poczułam jak całe moje ciało drży" - tutaj przed "jak" powinien być przecinek
"Poczułam jak powoli opuszczają mnie siły" - jak wyżej
"Dostałam dziś pewien nakaz, dotyczący twojej osoby" - niepotrzebny przecinek
I to chyba tyle :)
Cieszę się, że Ci się podoba.
OdpowiedzUsuńTak, tak przecinki, to tacy złośliwi bracia kropek, brr..
Kurczę, aż tyle tych błędów? Sprawdzałam zdanie, po zdaniu, na stronce z przecinkami, gdzie można wkleić fragment tekstu i automatycznie wstawia lub usuwa te znaki, a tu co? Guzik. Miałam na początku dobrze, przecinki w odpowiednich miejscach i w odpowiedniej ilości. Więcej z tej strony nie skorzystam. :/
Bardzo ciekawa historia, wzięłam się i za jednym razem przeczytałam wszystkie rozdziały + prolog.
OdpowiedzUsuńSama historia jest oryginalna, co sobie bardzo cenie. Co prawda Marika ma swój charakterek, ale czy ludzie bez niego nie są nudni :D
Zastanawia mnie to od kiedy Marika ma tą swoją moc, miała ją od zawszę, a może odkryła stosunkowo nie dawno ?
Nie wyobrażam jej sobie w szkole wojskowej, z tego co zrozumiałam tam właśnie trafi :D Może być ciekawie, nie wydaje mi się, że zechce się podporządkować :D oraz co się stanie gdy odkryje kto jest jej matką, no i kiedy to się stanie ? Mam przeczucie, że nie od razu.
Z chęcią poobserwuje tego bloga. :P
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
_______
Tymczasem zapraszam na bloga :
http://say-something-123.blogspot.com
Marika jest odzwierciedleniem mojego buntu, przeciw dzisiejszym bezbarwnym bohaterkom, które w dzisiejszych czasach non stop przewijają się przez literaturę młodzieżową. Nie zdradzę żadnych szczegółów, ale już niedługo będzie wiadomo, gdzie ta wredota trafi :)
OdpowiedzUsuń...w którą... - zbędna spacja.
OdpowiedzUsuń...głowę ręką... - tu to samo.
Nietrudno... - to piszemy razem.
...postukała nimi o blat w wyniku czego ułożyły się w równy stosik i schowała je gdzieś pod biurko. - brak przecinka po słowie blat oraz po stosik.
Strużki elektryczności uderzały w co popadnie niszcząc dębowe meble i tworząc głębokie dziury w ścianach. - brak przecinka po popadnie.
Oderwałam ręce od blatu i cofnęłam się kilka kroków, wpadłam na fotel i niezgrabnie na nim usiadłam, zaraz jednak poderwałam się na równe nogi i spróbowałam uspokoić wyładowania. - kiedy w zdaniu powtarza nam się i to wtedy przed drugim jego użyciem wstawiamy przecinek.
...siły, oddech się normuje, a serce zaczyna bić swym dawnym tempem. - podwójna spacja po przecinku.
...a podłogę pokrywał tynk ,... - zbędna spacja przed przecinkiem.
Nie szkodzi i tak miałam zmienić miejscówkę. - przed i można wstawić myślnik.
No to by było na tyle, chociaż w niektórych miejscach brak wcięć w akapitach.
Teraz wszystko.
No to Marika się przeliczyła. Czekała na magiczny ochrzan, zgrzytanie zębów, a tu klops. Dostała jedynie uśmiechniętą dyrektorkę, która na dodatek nie zna takiego słowa jak porządek. Ten bałagan na biurku był okropny, ale czy to nie jest czasem ten artystyczny nieład? ;)
Bardzo bym chciała, byś zaczęła pisać dłuższe rozdziały. Rozumiem, że to bywa ciężkie, ale wtedy wyćwiczysz sobie pisownię i tak dalej. Doradziłabym także korzystać z wyrazów bliskoznacznych. :)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Abigail
Bardzo, ale to bardzo ciekawi mnie to opowiadanie. Kurczę.. Kim jest Marika? Dlaczego ma tą moc? Gdzie wyjeżdża? Kim jest jej matka? Dlaczego trafiła do sierocińca.. Uch.. Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna, jeśli byś mnie informowała o nowych rozdziałach :)
http://say-something-123.blogspot.com
Zostałaś nominowana do LA! Gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły w zakładce Liebster Award na http://say-something-123.blogspot.com
Pozdrawiam. :)
Jej, robi się coraz ciekawiej...
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę super i tak... lekko :) Świetnie się czyta.
Czekam na ciąg dalszy :D
http://between-the-raindrops-stories.blogspot.com/
Fajny rozdział i szybko się go czyta :)
OdpowiedzUsuńJuż lubię tą Marikę :D
_________________________________________________________
http://przekleci-idealnoscia.blogspot.com/